Mapa strony

Młodzież ze zmiennym szczęściem

W środę grały nasze drużyny młodzieżowe w Lidze Dolnośląskiej.Trampkarze pokonali u siebie AP Oleśnica 3:0, natomiast młodzicy przegrali na wyjeździe z Parasolem Wrocław 0:5.

Bardzo dobrze poradzili sobie podopieczni trenera Konrada Janczaka. Trampkarze KS Polkowice pokonali u siebie AP Oleśnica 3:0. Trzy bramki dla naszego zespołu zdobył Dawid Gudalewicz. Po spotkaniu trener Janczak nie ukrawał zadowolenie z postawy swoich podopiecznych.

Ostrzegałem mój zespół, że AP Oleśnica ma ostatnie miejsce w tabeli, ale na to nie zasługuje. To bardzo dobrze zorganizowana drużyna, która grał walczyła na każdym metrze boiska. Doskonale spisywała się jednak nasza obrona. Cieszy wygrana, stworzyliśmy wiele dogodnych sytuacji do zdobycia gola i udało się trzykrotnie pokonać golkipera gości. Chciałbym podziękować rodzicom zawodników za dużą frekwencję podczas meczu – kończy trener Janczak.

KS Polkowice – AP Oleśnica 3:0
Bramki: 3x Dawid Gudalewicz

KS Polkowice: Malec – Medyński, Kocik, Kłeczek (Ciunajtis), Frankowski, Jeziorny (Golinczak), Osiadły, Surżykiewicz (Marszałek), Zdebiak, Gudalewicz, Michalski (Mikołajczak).

Kolejnym rywalem trampkarzy KS Polkowice będzie Chrobry Głogów.

Mniej szczęścia mieli młodzicy trenera Krzysztofa Wadasa. Polkowiczanie ulegli we Wrocławiu miejscowej drużynie Parasola 0:5. Jak powiedział nam po spotkaniu szkoleniowiec KS-u, głównym bohaterem meczu był sędzia, który kompletnie nie radził sobie z sytuacją na boisku.

Aż 4 z 5 goli dla Parasola padło po ewidentnych spalonych. Mój zespół traci dużo bramek w lidze, ale jest to pokłosie naszej gry obronnej w linii. Bardzo często udaje nam się skracać pole gry i ustawiać pułapki ofsajdowe, niestety sędziowie chyba nie są przygotowani na taką grę na poziomie młodzików i popełniają mnóstwo błędów. Mimo niekorzystnego wyniku jestem bardzo zadowolony z gry mojego zespołu i mam pewność, że umiejętność gry w linii zaprocentuje w meczach z trzema arbitrami. Szkoda tylko, że nie udało nam się pokonać bramkarza gospodarzy mimo kilku dogodnych sytuacji – kończy Krzysztof Wadas.