Wolałem piłkę niż żużel
Rozmowa z Szymonem Skrzypczakiem, napastnikiem KS Polkowice i liderem klasyfikacji strzelców II ligi zachodniej:
– Jak się zaczęła twoja przygoda z piłką nożną?
– Jestem wychowankiem Polonii Leszno i grałem tam aż do czasów liceum. Następnie trafiłem do Lubina, gdzie utworzono klasę o profilu piłkarskim. Mieszkaliśmy w internacie i oprócz wspólnej nauki trenowaliśmy w Zagłębiu. Bardzo miło wspominam ten czas. Wywalczyliśmy kilka razy mistrzostwo Polski juniorów i mistrzostwo Młodej Ekstraklasy. Po tych trofeach postanowiłem spróbować swoich sił w lidze zawodowej.
– Jesteś z Leszna, z miasta, w którym żużel jest niemalże religią. Nie chciałeś spróbować swoich sił w lidze Speedwaya?
– Nie, choć nie ukrywam, że bywałem na meczach żużlowych. Mieszkałem blisko stadionu i wspólnie z kolegami chodziliśmy dopingować Unię. To prawda, że w Lesznie żużel jest czymś wyjątkowym. Region nie jest aż tak bogaty jak Zagłębie Miedziowe, a mimo to na każdym meczu jest po kilkanaście tysięcy kibiców. Warto podkreślić, że bilety na Speedwaya do tanich nie należą. Mnie jednak od zawsze interesował futbol. Wolałem piłkę niż żużel. Próbowałem jeszcze swoich sił w koszykówce, bo mój ojciec grał w lidze zawodowej. Jednak moja przygoda z „koszem” szybko się zakończyła, bo byłem najniższy na boisku.
– Czy jako młodzieżowiec miałeś jakiegoś piłkarskiego idola, który był dla ciebie wzorem do naśladowania?
– Oczywiście, największe wrażenie robił na mnie Thiery Henry z Arsenalu Londyn. Każdy bramkarz wiedział jak uderzy, a mimo to musiał wyciągać piłkę z bramki. Każdy jego kontakt z piłką był czymś niesamowitym. To był wspaniały piłkarz.
– Z Młodej Ekstraklasy trafiłeś do pierwszoligowego Ruchu Radzionków. Jak wspominasz ten czas?
– Wspólnie z menadżerem uznaliśmy, że już czas by zrobić krok do przodu. W rozgrywkach młodzieżowych zdobyliśmy wszystko, co było do zdobycia. Jestem młodym zawodnikiem i stale się uczę. Wiedziałem, że zmiana otoczenia oraz poziomu piłkarskiego była wręcz wskazana. Z perspektywy czasu uważam, że to była dobra decyzja. Dostawałem w niektórych meczach szansę od trenera i ogrywałem się na zapleczu Ekstraklasy. Pół roku później trafiłem do MKS Kluczbork. Tam również doświadczyłem cennej lekcji futbolu. Po kilku miesiącach zadzwonił do mnie trener Adam Buczek i zaproponował przejście do KS Polkowice.
– Długo musiał ciebie przekonywać do przyjścia do KS Polkowice?
– Zgodziłem się niemalże od razu, ponieważ lubię nowe wyzwania. Chciałem jak najwięcej grać w lidze seniorskiej i stale podnosić swój poziom sportowy. Poza tym znałem większość chłopaków i szkoleniowca, z którym wywalczyliśmy młodzieżowe mistrzostwo Polski. Zastanawiałem się, jak wypadniemy jako debiutant. Dla większości kolegów był to pierwszy kontakt z ligą zawodową. Na początku zapłaciliśmy przysłowiowe frycowe, ale nikt się nie załamywał, tylko zaczęliśmy jeszcze ciężej pracować. Teraz jesteśmy mądrzejsi o te kilkadziesiąt meczów. Najlepiej weryfikuje to ligowa tabela.
– Czy przed przejściem do Polkowic spodziewałeś się, że po 21. kolejce będziesz liderem klasyfikacji strzelców w II lidze zachodniej?
– To na pewno dla mnie bardzo miły akcent w tym sezonie. Przed nami jeszcze wiele spotkań, a strzeliłem już dwanaście bramek. Mam nadzieję, że nie powiedziałem ostatniego słowa w tej materii.
– W tym sezonie wyjątkowo upodobałeś sobie Chrobrego. W dwóch meczach strzeliłeś im aż trzy bramki i wszystkie decydowały o zwycięstwie KS Polkowice. Czy masz jakiś szczególny stosunek do tych trafień?
– Te bramki szczególnie cieszą, bo wiem jak ważne są dla kibiców zwycięstwa w meczach derbowych. Zadowolony jestem podwójnie, ponieważ w poprzednich spotkaniach strzelałem po jednej bramce i wyłącznie nogą. W meczu z Chrobrym się odblokowałem i zdobyłem oba gole głową. Dla napastnika to bardzo ważne.
– 12 bramek w 21. meczach to naprawdę imponujący rezultat. Czy jesteś tak sprytny w polu karnym rywala, czy koledzy z drużyny dogrywają tobie tak dobre piłki?
– Napastnik żyje z podań. Tak jest również i w moim przypadku. Cieszę się, że udaje mi się zagrania kolegów zamieniać na bramki. Nie zaliczam się do tej grupy zawodników, którzy przejmują piłkę na połowie rywala, robią slalom i zdobywają gole. Jestem raczej z tych, którzy cierpliwie szukają swojej szansy, próbują przewidzieć zachowanie obrońcy czy podanie od kolegi z zespołu. Piłka nożna jest grą zespołową i każda formacja ma swoje zadania. Swoje staram się wypełniać najlepiej jak potrafię.
– Wygraliście dwa bardzo ważne mecze: derbowy z Chrobrym oraz w Bytowie z wiceliderem. Jak te zwycięstwa wpłynęły na atmosferę w szatni przed meczem z Kluczborkiem?
– Trener zawsze nam powtarza, że każdy, kolejny mecz jest najważniejszy. Dla nas nie ma meczów mniej ważnych. A jeśli chodzi o atmosferę w szatni, to przez cały czas była dobra. Ostatnie zwycięstwa cieszą nas niezmiernie, ale nikt nie chodzi zbyt pewny siebie. Druga liga jest bardzo wyrównana i do każdego rywala podchodzimy z należytym szacunkiem. Teraz myślimy o najbliższym meczu z Kluczborkiem i to jest dla nas priorytet.