Mapa strony

Mój zespół sprawił mi wielką niespodziankę

Rozmowa ze Zbigniewem Rączką, byłym piłkarzem i trenerem młodzików w KS Polkowice

 

– W tym roku mija dwadzieścia pięć lat pana kariery trenerskiej. Jakie to było ćwierć wieku?

– Przyznam nieskromnie, że bardzo udane. Przez te lata prowadziłem wiele zespołów, z którymi udało nam się wiele osiągnąć. Przewinęło się wielu zawodników, którzy do dzisiaj grają w piłkę. Zespół, który aktualnie prowadzę sprawił mi wielką niespodziankę na ten jubileusz. Zajęliśmy pierwsze miejsce w tegorocznych rozgrywkach. To bardzo cieszy i dodaje siły na kolejne lata.

 

– Przez blisko dwadzieścia lat grał pan w ligach zawodowych. Jak zaczęła się pana przygoda z piłką nożną?

– O tym zadecydował przypadek. Jako młody chłopak wziąłem udział w zawodach lekkoatletycznych. Wygrałem biegi przełajowe na trzy kilometry. Po starcie podszedł do mnie trener Płonka, dawny reprezentant Polski w lekkiej atletyce i zaproponował wstąpienie do ich klubu. Po blisko półtora roku postanowiłem skończyć z lekką atletyką i wspólnie z bratem spróbować swoich sił w piłce nożnej. W futbol gram regularnie od 1967 roku. Jestem wychowankiem Bielawianki Bielawa, w której spędziłem siedemnaście lat. Następnie zostałem zauważony przez drugoligowy Chrobry Głogów. Niestety tam nabawiłem się kontuzji stawu skokowego. Myślałem nad zakończeniem kariery, lecz po rekonwalescencji wyjechałem do Chocianowa, gdzie z trzecioligową Stalą rywalizowałem o punkty. W Chocianowie również rozpoczęła się moja przygoda z trenowaniem.

 

– W Chocianowie był pan grającym trenerem?
– Można tak powiedzieć. Byłem u schyłku kariery i trener Podchodorecki zaproponował mi bym pomógł mu w prowadzeniu zespołu. Odpowiadałem za rozgrzewki przedmeczowe i angażowałem się w szkolenie drużyny. Następnie ukończyłem kurs trenerski i całkowicie oddałem się swojemu nowemu zajęciu.

 

– Co daje większą satysfakcje gra czy trenowanie?

– Jak byłem zawodnikiem cieszyło mnie, że trener na mnie stawia i daje szansę w meczu. Swoją dobrą grą starałem się mu za to podziękować. Czułem wtedy wielką satysfakcję. Podobne mam odczucie, gdy wyszkolę zawodnika od podstaw, a następnie widzę go w lidze zawodowej. Do takich osób zalicza się m.in. Grzegorz Bartczak, którego prowadziłem w kadrze Dolnego Śląska. Wielką satysfakcję już nie tyle trenerską co ojcowską sprawił mi mój syn, który grał w młodzieżowej reprezentacji Polski. Wywalczył z nią awans do mistrzostw Europy w Finlandii. Grali z nim tacy zawodnicy jak: Tomasz Kuszczak, Sebastian Mila czy Radosław Matusiak. To był pamiętny sukces naszej młodzieżowej piłki, gdy kadra wywalczyła mistrzostwo Starego Kontynentu. Niestety syn podzielił mój los i grając w ekstraklasowym Łódzkim Klubie Sportowym złapał kontuzję i zakończył karierę.

 

– W tegorocznych rozgrywkach pana zespół zdominował ligę młodzików i pewnie uplasował się na pierwszym miejscu w tabeli. Czy już teraz można stwierdzić, który z tych chłopców ma największe szanse by zostać zawodowcem?

To jest pytanie bez odpowiedzi. Mogę jedynie zapewnić, że wszyscy chłopcy zrobili duży postęp. Są wyróżniający się zawodnicy na tle grupy, ale na to jak potoczą się ich dalsze losy nie będzie miał na to nikt wpływu, z wyjątkiem ich samych. Jest wielu perspektywicznych zawodników. Mam nadzieję, że dołączą do innych wybitnych wychowanków KS Polkowice takich jak Maciej Bancewicz czy bracia Wacławczykowie. Chłopcy ciężko pracują i wiedzą czego chcą. Moi podopieczni nie spoczęli na laurach i nadal całym sercem angażują się w treningi. Myślę, że mamy naprawdę niezły kontakt i praca z nimi sprawia mi dużo przyjemności.
Na co kładzie pan największy nacisk w szkoleniu młodzieży?
– Najważniejsza jest dokładność wykonywanych ćwiczeń. Nie jest ważna ilość powtórzeń czy mówiąc kolokwialnie zarzynanie swoich podopiecznych, lecz zwracanie uwagi na to, w jaki sposób są wykonywane poszczególne ćwiczenia. W Polkowicach są bardzo dobre warunki do trenowania młodzieży. Wierzę, że zaangażowanie gminy, klubu i trenerów sprawi, że o którymś z naszych wychowanków jeszcze usłyszy piłkarski świat.

Jakiej rady udziela pan początkującym zawodnikom?
– Najważniejsza jest wiara w siebie, bo bez niej człowiek nic nie osiągnie. Ponadto nieodzownym elementem w drodze do sukcesu jest silna wola, bowiem dzięki niej wyrabiamy sobie charakter i jesteśmy zdolni do wszelkich wyrzeczeń. Nie należy zawracać sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami. Jeżeli chcemy coś osiągnąć w sporcie, to musimy podporządkować się wszystkim wymogom, jakich się od nas oczekuje.