- KS Górnik Polkowice - https://ksgornik.eu -

Ubieram piłkarzy

To już 10 lat od kiedy pracuję w klubie. To moja druga przygoda z Górnikiem. Wcześniej pracowałam tu w latach 90- tych. Pamiętam, kiedyś któraś z pań odchodziła na emeryturę, więc pomyślałam sobie – może wrócę do klubu, bo zawsze mi się tu dobrze pracowało. Doskonała atmosfera i fajni ludzie. Liczyłam się z tym, że być może będzie to już ostatnia moja praca do emerytury.

[1]

Zapraszamy na wywiad z Brygidą Surożyńską, która w klubie odpowiada za magazyn z odzieżą

Prowadzenie magazynu klubowego to bardzo odpowiedzialna praca.

Czasami było ciężko. Na początku całej dokumentacji i drużyn było bardzo mało. Jednak z każdym rokiem dochodziło coraz więcej grup młodzieżowych.

Jak wygląda pani dzień pracy w klubie?

Wszyscy się śmieją, że ubieram piłkarzy. Przede wszystkim zawodnicy muszę mieć zawsze przygotowane stroje meczowe i treningowe.  Do tego dochodzi cały sprzęt dla drużyn młodzieżowych tj. dresy treningowe czy ortaliony.

Czy w pani pracy były momenty stresu?

Była raz taka sytuacja. Wtedy bardzo krótko pracowałam w magazynie. Pamiętam, raz nie zapakowałyśmy piłkarzom getrów w na mecz ligowy. To był dramat. Już więcej takiego błędu nie popełniłam. Zapamiętam to na całe życie, było tyle strachu. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło.
Pamiętam też, drugą podobną sytuację. Zapakowałyśmy torbę dla piłkarzy. Zespół pojechał, a torba została u nas w magazynku. Ale to już nie była nasza wina. Po tylu latach pracy staram się sprawdzać za piłkarzy czy wszystko zabrali na mecz. Czy numerki się zgadzają. To już jest trochę taka choroba zawodowa (śmiech). Czasami mam tak w sobotę, jak chłopcy jadą na mecz, a ja myślę czy wszystko zabrali ze sobą.

W klubie sportowym nie jest tak, że przychodzimy na 8 godzin do pracy, a później już nas nic nie obchodzi.

Często się zdarza, że piłkarze zapomną czegoś na mecz wyjazdowy i wtedy trenerzy przyjeżdżają po mnie do domu -mówiąc, żeby im pomóc. Człowiek jest tylko człowiekiem i każdy ma prawo czegoś zapomnieć.

Zawsze oglądam mecze naszych chłopaków. Jak grają na wyjeździe, wtedy z mężem siadamy przed telewizorem i wspólnie oglądamy. Mąż był piłkarzem, a teraz kibicuję mojemu synowi, który gra w Górniku. Bardzo lubię śledzić jak grają chłopcy, którzy kiedyś byli w Górniku tj. Łukasz Sierpina czy Damian Primel. Nikt nie musi mnie namawiać do oglądania meczu z ich udziałem. Bardzo lubię patrzeć jak się rozwijają.

Pracując tyle lat, na pewno spotkała się pani z zabawnymi sytuacjami związanymi z piłkarzami.

Nauczyłam się do nich mówić „ksywami” (śmiech). Może to nieraz nie wypada, ale często mówi się ”Kopa”, a nie Kopaniecki czy „Bancu”. Czuję wtedy, jakbyśmy tworzyli jedną drużynę.

Po 10 latach pracy w klubie inaczej się patrzy na to wszystko.

Na początku to była dla mnie czarna magia. Jak zobaczyłam tyle sprzętu, pomyślałam sobie –  jak ja to wszystko zapamiętam. Ale z czasem człowiek tym żyje. Nie mam problemu z kojarzeniem twarzy z nazwiskiem i oczywiście z numerkiem. Teraz stroje są oznaczone nazwiskami, gorzej z getrami lub odzieżą treningową. Zawodnicy często podpisują się na metkach. Pierwszy zespół ma na koszulkach nazwisko, natomiast młodzież tylko numerki i tak pakujemy poszczególne torby. Kwestią jest tylko rozmiar.

Po tylu latach trudno byłoby chyba zmienić pracę na inną.

Przede wszystkim lubię swoją pracę. Panuje tu wspaniała atmosfera. Praca jest moim drugim domem.

[2]

Z Brygidą Surożyńską rozmawiał Jan Wierzbicki / Górnik Polkowice